niedziela, 20 lipca 2014

Opowiadanie 3

Tej nocy Księżyc nie doglądał miasta. Brudne uliczki pogrążone były w ciemności. Od czasu do czasu panującą tu ciszę przerywało ujadanie psa, czy miałczenie kota. Ludzie wiedzieli, że nie jest bezpiecznie szlajać się po mieście w taką noc.  Wiał lekki wczesnojesienny wietrzyk, strącając pierwsze liście z tych drzew, które jeszcze rosły w tym brudzie.
Po jednej z uliczek przemieszczała się postać okryta szarym wełnianym płaszczem. Poprzez panujący mrok, nie można było stwierdzić, kto to był. Dodatkowo postać miała kaptur zaciągnięty na głowę.  Szła szybko w stronę bramy, gdy nagle się zatrzymała.
Ciszę w mieście przerwał zduszony krzyk jakiejś kobiety.
-Nie! Nie! Zostawcie mnie!
-Nie piszcz głupia dziwko, spodoba CI się
-Pomocy!
- Zamknij morde! – warknął jeden mężczyzna
- Widzisz? … Od razu lepiej… a teraz cichutko oddasz się prawdziwej rozkoszy – powiedział drugi, wkładając dziewczynie do ust kawałek szmaty.
- Ja pierwszy! Trzymaj sukę, żeby mocno nie wierzgała i nie daj jej się odwrócić, Nie musi wiedzieć kto jej robi dobrze…
- Czekaj – odpowiedział drugi. Słyszałeś to?
- Nie pierdol, cicho jest. Wiesz że nikt nie wyjdzie z domu w taką noc. Trzymaj panienkę…
- Nawet go nie wyjmuj … – rzekł męski głos, który wyłonił się  z mroku.
- Odejdź i nie przeszkadzaj!
- Zostawcie dziewczynę …
- Spierdalaj przybłędo, nie masz czego tu szukać?!
- Kurwa trzymaj sukę, zajebie chujowi – rzekł jeden z mężczyzn. Podprawił spodnie, z których nic nie zdążył jeszcze wyciągnąć i wyjął sztylet z pochwy. – Widzisz to chuju? Zaraz pod żeberka Ci to wsadzę, jeśli się nie odwrócisz i nie zabierzesz stąd swojej dupy!
- Puśćcie dziewczynę – powtórzył kolejny raz mężczyzna w płaszczu.
- Źle kurwa robisz! – rzekł mężczyzna ze sztyletem w dłoni, po czym rzucił się przybysza.
Nieznajomy uchylił się przed ciosem, złapał napastnika za rękę i wykręcił ją tak, że napastnik klęczał obezwładniony. ze swoim sztyletem przy swoim gardle.
- Proszę grzecznie, puśćcie dziewczynę…
- Ale puść go! – odwarknął mężczyzna trzymający dziewczynę
- Puszczę, jeśli puścisz dziewczynę.
Mężczyzna, puszczał powoli dziewczynę patrząc, czy jego towarzysz też odzyskuje wolność. Gdy zobaczył, że jest już bezpieczny, odepchnął dziewczynę, sięgnął po swój sztylet i rzucił się na nieznajomego w płaszczu.
Ten uskoczył przed nim, zwiększając dystans. Drugi mężczyzna zdążył się już podnieść i trzymał w ręce swój sztylet.
- No i co kurwa? Ciekawie?
- Mogłeś wypierdalać, a nie wkurwiać.
Podchodzili do niego coraz bliżej, chcąc zablokować drogę ucieczki. Gdy byli już dość blisko, jeden z mężczyzn zrobił wypad i pchnął sztyletem. Mężczyzna w płaszczu zręcznie uskoczył, chwycił napastnika za rękę, powalił go na ziemię i chwytając jego sztylet wbił w szyję napastnika. Odskoczył przed drugim atakiem i zrobił nagły wypad. Zabiegając mężczyznę od boku, przewrócił go na ziemię i skręciła kark.
- Nic ci nie zrobili? – zapytał dziewczynę wstając z ziemi.
- Nie, jeszcze nic…
- Podnieś się i uciekaj, nie powinno cię tu być… Nie powinnaś tego widzieć.
Dziewczyna wstała posłusznie i szybko pobiegła w głąb miasta, rzucając nieśmiało „dziękuję”
Mężczyzna popatrzył za nią chwilę, po czym zerknął na swoje dzieło.
- Jak zwykle… - powiedział sam do siebie, po czym ruszył w stronę bramy. Nie lubił zabijać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz